wtorek, 22 listopada 2011

Bakłażan w cieście curry.

Dzisiejszy obiad był, jak przystało na środek tygodnia, dość prosty, ale mimo wszystko pyszny i pożywny, a na dodatek był miłą odskocznią od codzienności :)
Pan Bakłażan gościł dziś na naszych talerzach.
Jest to raczej rzadkość, gdyż mam jakieś dziwne, nieuzasadnione złe wspomnienia z nim związane, a pochodzące  z początków mojego wegetarianizmu, czyli jakieś dobrych 6 lat temu, a co za tym idzie też początków mojego gotowania.
Pamiętam, że wyszedł mi wtedy jakiś dziwny, bezsmakowy, tłusty ochłap.Cóż...
Na szczęście ostatnio nabrałam jakiejś dzikiej chęci, by coś z niego zrobić.
Padło na to, by najzwyczajniej na świecie namoczyć go w cieście naleśnikowym i...moja wiara w bakłażany powróciła! :)

Potrzebujemy:

1 bakłażan
sól

Na ciasto:
2 szklanki mąki
2 szklanki wody
2 łyżki oleju
1,5-2 łyżki curry
kilka kropel tabasco ( niekoniecznie, ale ostatnio kupiłam i mam obsesję na jego punkcie;)
bazylia
chilli
pieprz
sól

Bakłażana kroimy na plastry o grubości ok. 1,5cm. Posypujemy plasterki solą i czekamy aż puści soki.
W tym czasie przygotowujemy z wyżej wymienionych składników ciasto naleśnikowe.
Bakłażana płuczemy z soli i odsączamy papierem kuchennym.
Moczymy go w cieście i smażymy na głębokim oleju aż nabiorą złocistego koloru.

Podajemy z kaszą, surówką lub czymkolwiek innym. U mnie była to kasza jęczmienna, która czekała na to, by ją wykończyć i ogórki kiszone :)

3 godziny - 3 pasty :)

Aby było sprawiedliwie,a  przede wszystkim aby był porządek dzisiaj będą dwa posty.
Pierwszy z nich o  pastach kanapkowych.
Minęła mi już, nadchodząca co jakiś czas, faza na gotowce sojowe na kanapki. Mówię tu mniej o pasztetach sojowych, których w znacznej mierze nie znoszę, ale o wędlinach sojowych, pewnych wędzonych czeskich kiełbasach ( a fe, jak nie lubię tego słowa :p) z pszenicy, wędzonym tempehu i innych wynalazkach.
Nie chcę już przez jakiś czas na to wszystko patrzeć, bo wiem, że z kuchenną, a głównie kanapkową stagnacją ;) związane jest też jakaś niewyjaśniona jesienna apatia i dziwne wrażenie blokady w głowie.
Dzisiaj około godziny  chodziłam po zabłoconych, ciemnych ścieżkach w pobliżu lasu obok którego mieszkam i starałam się oddychać najgłębiej jak tylko potrafię, by się tego uczucia pozbyć.
No nic, w każdym razie mam nadzieję, że nagła chęć robienia czegoś samemu wróży tylko powrót czegoś dobrego :)!
I tak też wczoraj zamknęłam się w kuchni i wzięłam się za robienie past kanapkowych.
Pierwsza z nich to Guacamole, które zapewne wszyscy znają, a mi już od dawna ciężko zrobić takie idealne.
Teraz byłam już bliżej perfekcji, ale nie jest to jeszcze to, co chciałabym osiągnąć. Mimo wszystko przepis podam :)

GUACAMOLE

1 w miarę miękkie awokado
0,5 pomidora
Sok z połowy cytryny/limonki
ząbek czosnku
kilka kropel tabasco
sól
pieprz

opcjonalnie można dodać jeszcze chilli, bardzo, bardzo drobno pokrojoną połówkę średniej cebuli

Awokado rozgniatamy i wyciskamy do cytrynę. Pomidora kroimy bardzo drobno. Tak samo czosnek.
Dodajemy tabasco i inne przyprawy.
Gotowe :)
Guacamole nadaje się nie tylko do kanapek, ale również tradycyjnie do tortilli, czy jako dip do chipsów :)

 PASTA Z CIECIORKI

100g cieciorki ( poprzednio namoczonej przez noc lub,gdy ma być szybko,z puszki)
1 średnia cebula
Płatki owsiane
Margaryna wegańska
Bazylia, pieprz, sól, chilli

Namoczoną ciecierzycę gotujemy aż do miękkości.
Cebulkę kroimy w kosteczkę i szklimy na patelni. Następnie miksujemy ją razem z ugotowaną cieciorką.
Dodajemy dwie łyżki margaryny i dwie łyżki płatków owsianych i jeszcze raz miksujemy.
Na koniec doprawiamy według uznania.

Jako, że pasta nie trzyma się dłużej niż tydzień w lodówce od razu informuję, że nadaje się również idealnie do zamrożenia na później :)

A na koniec  coś słodkiego, a mimo wszystko zdrowego! :))
Nie jest to może nutella jaką byśmy sobie wymarzyli i w sumie nie zdziwiłabym się gdyby nie-weganom od razu nie przypadła do gustu, niemniej wszystkim spragnionym słodkich ( i na dodatek zdrowych!) smarowideł  serdecznie polecam :))

PASTA CZEKO-OWSIANA

100g płatków owsianych
2 łyżki karobu lub kakao
szczypta soli
po pół łyżeczki cynamonu i wanilii
100g wody
100g sztucznego miodu
100g margaryny wegańskiej

Płatki owsiane rozdrabniamy w młynku do kawy i mieszamy z kakao.
Wrzucamy do jednego garnka wodę, miód i margarynę i podgrzewamy aż do stopnienia margaryny.
Następnie wszystko ze sobą dokładnie mieszamy.





wtorek, 15 listopada 2011

Co się w lodówce jeszcze kryje? Czyli szybki obiad nr. 1 :)

Jakoś nie mogę się ostatnio ogarnąć... czasu mam niby wiele, ale tyle pomysłów jednocześnie, że nie wiem za co się najpierw wziąć. Kolejka przepisów w zakładce " do wypróbowania" niemiłosiernie się wydłuża, a ja przez szarówkę i pierwsze nieśmiałe objawy zimy za oknem, nie mam ochoty nawet wyjść do sklepu, gdy wejdę do ciepłego mieszkania. Póki co pocieszam się, że minie mi ten okres, a dodatkowe fory daję sobie jeszcze po piątkowych blokadowych emocjach, które wywołały, jak to bywa, falę przemyśleń i przeróżnych rozkmin.Co ostatecznie prowadzi do tego, że siedzę, myślę, marzę, cieszę się i smucę na przemian i równocześnie zupełnie bez sensu bazgrzę w szkicowniku. W międzyczasie chodzę też na uczelnię.
W każdym razie nie żałuję sobie tego czasu. Uważam, że takie chwile zwykłych rozmyślań, szczególnie po jakichś ważnych dla nas wydarzeniach, są ważne i nie powinniśmy się takiego niby-lenistwa wstydzić.
Ale przechodząc do gotowania... Ostatnio zastanawiałam się, czy wstawiać tu zwykłe, szybkie, szare, codzienne obiady. I doszłam do wniosku, że tak! Większość dni w roku nie mamy czasu, by zrobić piękny, cudowny obiad z wymyślnych składników. Potrzebujemy prostego i najlepiej pożywnego posiłku.
I taki będzie też dzisiejszy przepis. Z rzeczy znalezionych w lodówce, prosty, codzienny i szary, a raczej brązowy,  co zupełnie nie oznacza, że nie jest smaczny! :)


Potrzebujemy:

100g kaszy gryczanej
1,5 - 2 czerwone papryki
kilka czarnych oliwek
0,5 puszki ciecierzycy
4 parówki sojowe, ja wybrałam wersję chilli
sól
pieprz
garam masala

Gotujemy kaszę.
Paprykę kroimy na dowolne kawałki, oliwki dzielimy na połówki i dodajemy do ciecierzycy. Wszystko dusimy aż do miękkości na małym ogniu.
Pod koniec duszenia dodajemy przyprawy do smaku.
Gdy kasza będzie już gotowa mieszamy ją w jednym garnku z uduszonymi warzywami.
Teraz tylko szybko smażymy parówki sojowe i obiad jest gotowy.
Na koniec kaszę możemy posypać na przykład słonecznikiem.
Oczywiście jak najbardziej namawiam do zrobienia jakiejś surówki.
 Ja niestety składników na nią nie znalazłam w lodówce ;)

piątek, 4 listopada 2011

Najprostsze-najsmaczniejsze.

I jak wyżej naprawdę tak jest... Uwielbiam piec ciasta, co zresztą widać po tych kilku znikomych postach, bo jakoś nie miał, do tej pory ,szansę pojawić się tutaj obiadowy przepis. Myślę, że jest to spowodowane tym, że słodycze są po prostu... piękniejsze wizualnie i podświadomie czuję potrzebę zrobienia im zdjęć, czy opisania. Poza tym obiady często robi się na szybko, są zdrowe, pożywne, ale proste.
Tak jak wczoraj sałatka makaronowa z kapuchą pekińską,kukurydzą,ogórkami kiszonymi, pomidorami i do tego chilli parówki sojowe. Był to obiad naprawdę błyskawiczny, ale jakże pyszny! Jednak mimo wszystko wydaje mi się zbyt prosty... Chociaż zastanawiam się poważnie, czy może właśnie nie o to chodzi. Przecież taki vegan blog kulinarny ma na celu głównie, nie ukrywajmy tego, nakłanianie ludzi do weganizmu i przede wszystkim pokazywanie, że weganin może gotować pysznie i nieskomplikowanie!
Hmm... muszę poważnie pomyśleć o tym, czy może częściej nie dokumentować swoich prostych obiadków , szczególnie, że najczęściej są improwizacją składników, które akurat są w kuchni :)
Dzisiaj mimo wszystko wrócę do wypieków, gdyż mam do przedstawienia dwa ciasta, które są dla mnie absolutnie niezbędne. Właśnie dlatego,że są takie proste.
Idealnie nadają się, gdy mamy nagle chęć na coś słodkiego lub odwiedzą nas niespodziewani goście.


Pierwsze ciasto jest biszkoptem wegańskim z dowolnymi owocami. W moim przypadku były to malinki i truskawki mamy ze słoika - najpyszniejsze! W sezonie letnim oczywiście namawiam do świeżych owoców.
Poza tym idealnie nadają się też tutaj jabłka. Jednym słowem - co sobie zażyczymy! :)


Do BISZKOPTU Z OWOCAMI potrzebujemy:


300g mąki
200g cukru (najlepiej trzcinowego, wiadomo)
6 łyżek proszku do pieczenia
100g margaryny wegańskiej lub 100ml oleju
200ml mleka sojowego
opcjonalnie aromat migdałowy


Mieszamy ze sobą wszystkie suche składniki, po czym dodajemy margarynę/olej i mleko sojowe i ewentualny aromat i wszystko mieszamy na gładką masę.
Wlewamy do formy, o!


Teraz na ciasto kładziemy nasze owoce. Jeżeli będą ze słoika, to nie trzeba się martwić, że dodamy troszkę soku (ale bez przesady! owoce mimo wszystko należy odcedzić:).
 I uwaga to jeszcze nie koniec! Teraz robimy kruszonkę!
Przykładowo z przepisu na Puszka.pl lub według własnych upodobań:




2 miarki mąki (białej lub razowej)
1-1,5 miarki cukru (w zależności jak słodką chcemy kruszonkę)
olej lub masło
ew. dodatki, np:
- cynamon
- wiórki kokosowe
- cukier waniliowy
- ekstrakt waniliowy
Mieszamy mąkę z cukrem. Zagniatając dodajemy stopniowo (żeby nie przesadzić!) tyle oleju (lub roztopionego masła) i ewentualnie wody, żeby całość była wilgotna i miała grudkowatą konsystencję. Jeśli dodamy sam olej (wersja klasyczna), kruszonka będzie bardziej sypka. Ja wolę dodać mniej więcej pół na pół olej z wodą.

Na koniec oczywiście posypujemy przygotowaną kruszonką nasze ciacho i wstawiamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na 25-30minut.

Gotowe! :)
Dodam,że owoców może być dowolna ilość. Może to być nawet  5 malin, a naprawdę zmieni to smak zwykłego biszkoptu.
Poza tym podany przepis na biszkopt idealnie nadaje się do tortów. Wiele razy już go w tej formie praktykowałam i jest wręcz idealny!
Nie wiem od czego to zależy, ale pachnie jak prawdziwy biszkopt, a mama stwiedziła nawet,że wyczuwa w nim jajka. :P Natomiast największym sukcesem jest, że przekonał pewną znajomą naszej rodziny, która z uwielbieniem wręcz obsesyjnym we wszystkich wypiekach używa niezliczonych ilości jajek. Zapewne nadal tak robi, ale jej mina po zjedzeniu biszkoptu i usłyszenia informacji, że jest bez jajek jednak była bezcenna! :)

Jako że ciasto szybkie, więc i zdjęcia niestety takie wyszły... Nawet nie zdążyłam ując go w całości ;)


Kolejny przepis to klasyczny Apple Pie, jakiego wszyscy pewnie znamy... chociażby z komiksów o Kaczorze Donaldzie... no, przynajmniej ja mam takie skojarzenie ;))
Moim zdaniem jedno z najlepszych ciast! a przecież takie proste...

Do CIASTA potrzebujemy:

500g mąki pszennej (można ewentualnie pokombinować z razową;)
150g margaryny wegańskiej
100ml oleju
ok. 4 łyżki cukru
4 łyżki wody

Do NADZIENIA potrzebujemy:

-Jabłek... oczywiście nie policzyłam ile ich było, tylko poszłam i na oko zerwałam z jabłonki pełną miseczkę, ale na oko mogę powiedzieć, że było ich około 10, takich większych. Zresztą, jak nakroimy za dużo , to się na pewno nie zmarnują :P
-10 łyżek cukru trzcinowego
-2 łyżki mąki ziemniaczanej
-1-2 łyżeczki cynamonu

Jabłka oczywiście obieramy i kroimy na średnie cząstki, może być kosteczka. Następnie dodajemy do nich cukier, mąkę ziemniaczaną i cynamon i mieszamy, tak aby jabłka były ładnie brązowe od cukru i cynamonu i nie było widać grudek mąki ziemniaczanej.
Z składników na ciasto ugniatamy ładną, jednolitą kulę, którą dzielimy na dwie części ( w zależności jaką mamy formę jedna może być większa, a druga mniejsza. Przy płaskiej formie mogą być równe)
Formę standardowo smarujemy olejem i oprószamy bułką tartą lub kaszą manną.
Jedną część ciasta rozwałkowujemy i wykładamy nim spód i brzegi formy, ważne jest, aby ciasto wystawało lekko poza brzegi.  Następnie wypełniamy formę jabłkami.
Wystające brzegi ciasta możemy w tym momencie lekko namoczyć wodą lub  sokiem, które puściły w misce jabłka.
Teraz rozwałkowujemy drugą część ciasta na kształt placka i przykrywamy nim jabłka jednocześnie "zlepiając" z wystającym zza brzegów ciastem.

Teraz tylko wrzucamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na około 40 minut.

Po ostudzeniu możemy oprószyć cukrem pudrem i ozdobić płatkami migdałowymi :)










                       To teraz mogę życzyć smacznych niespodziewanych odwiedzin i napadów słodkości ;)