wtorek, 18 grudnia 2012

Zupa zimowa - soczewicowa!

Zima i święta udzielają mi się na dobre, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Unikam sklepów, jedyne co zamierzam kupić przed powrotem do domu to klocki Jenga :D, by spędzić święta grając w planszówki i szyjąc kieckę z odpadków na przedsięwzięcie, które zaplanowaliśmy z moją grupą artystyczną na styczeń.
Tydzień z dala od codzienności studiów to mało, ale mam nadzieję, że zmiana dobrze mi zrobi i że uda mi się wszystko zrealizować.
No i potrzebuję raz na jakiś czas zmiany otoczenia.
Ostatnio dobrze zrobiło mi nawet przeniesienie się z pokoju do kuchni.
I czuję, że mam za zadanie zarazić pozytywnym myśleniem i uśmiechem tych, którym ostatnio tego brakuje.

I tak więc skoro zimę poczułam po całości, to lubuję się w swetrach, robótkach ręcznych, grubych skarpetach w renifery i wszystkim, co rozgrzewające!
Radio w kuchni przełączyłam na chillout i jazz, wyciągnęłam cynamon, goździki, zapaliłam waniliowe świeczki.
Ze znajomymi odwiedzam olsztyńskie kawiarnie popijając świąteczne wersje kaw i grzańce i gramy w planszówki, które nawet z zewnątrz wyglądają na całkiem inteligentne i wymagające nie lada myślenia! ;)
Dobrze mi, wszystko dookoła nastraja mnie, ale nie w ten typowy świąteczny klimat tylko tak... w odpowiednim stopniu ;)
Po tygodniu kryzysu, który był po prostu tygodniem, gdy bezmyślnie wracałam z zajęć i nie robiłam nic co mogłoby być produktywne dla innych i dla mnie samej, nastał znowu czas, gdy nad wieloma sprawami się zastanawiam, wiele spraw doceniam, znajduję wiele nowych rzeczy, które mogą mnie zainspirować i cóż...mam ochotę wszystkich przytulać :D
Po prostu, tak sama z siebie, bez większej przyczyny. :)





A skoro o rozgrzewaniu i o zimie, to co zimę potwierdza się, że nie ma chyba bardziej rozgrzewającej i prostszej zupy od dobrze przyprawionej zupy soczewicowej.
A no tak!

- litr bulionu warzywnego
-szklanka zielonej soczewicy
-5 małych marchewek lub 2-3 większe
-duża cebula
-6 średnich ząbków czosnku
-przyprawy: sól, pieprz, bazylia, szczypta imbiru

Do bulionu wrzucamy marchewkę, chwilę później soczewicę.
Zostawiamy, niech się gotuje spokojnie na niewielkim ogniu.
W tym czasie smażymy cebulkę aż się zeszkli i pokrojony na drobne kawałki czosnek. Solimy wszystko smażąc.
Po jakimś czasie, gdy marchewka będzie już w miarę dodajemy cebulkę i czosnek do zupy.
Mieszamy i dodajemy resztę przypraw według uznania.
Jeżeli ktoś lubi, to można śmiało dodać też inne przyprawy.
Na przykład dla super rozgrzania szczyptę chilli ;)
Gotujemy jeszcze chwilę, sprawdzając stan marchewki i soczewicy.




Gdy wrócę do domu mam nadzieję, że pojawią się też w końcu jakieś wypieki!

Przy okazji polecam również świąteczny numer Vege, gdzie znajdziecie rozdział z super rozgrzewającymi przepisami no i skromnie przyznam - moim artykułem, będący także pierwszym, który ujrzał światło dzienne, o sztuce zaangażowanej :)

Aaa i w Lidlu pojawiły się ostatnio różne syropy do kaw.
Wybrałam smak orzecha laskowego - do latte idealne!





No a skoro dzisiaj tak słodko i milusio i bajeczni i w ogóle pucipuci, to pośpiewajmy razem z Roszpunką ♥






poniedziałek, 3 grudnia 2012

Tyrolska zupa ziemniaczana

Kuchnia tyrolska jest kuchnią wysokokaloryczną, powiedzielibyśmy, że tradycyjną, gdzie spotkać można wszystko co jest totalnym przeciwieństwem weganizmu w jednej potrawie.
A ja właśnie lubię takie wyzwania i tak samo jak od jakiegoś czasu zbieram ciekawe przepisy typowo mazurskie, by potem wykreować ich wegańskie wersje, tak również ta zupa była taką małą improwizacją na temat tradycji.

Łapcie super rozgrzewającą, sycącą oraz tanią i łatwą w wykonaniu zupę ziemniaczaną po tyrolsku :)

Wyłóżcie na stół:

-600g ziemniorów
-1 większą cebulę
-sól
-pieprz
-około 700ml mleka sojowego naturalnego - naturalnie ;)
-na oko 3 łyżki różnych ziół, np. estragonu, tymianku, pietruszki, majeranku
-szczypta gałki muszkatołowej
-cztery kromki chleba

Ziemianki obieramy i kroimy w kosteczkę.
Rozgrzewamy olej w garnku, w którym będziemy przygotowywać zupkę i wrzucamy również pokostkowaną cebulę, którą smażymy aż się zeszkli, wtedy dodajemy ziemianki i również krótko je smażymy, cały czas mieszając, by nie przywarły do dna.
Następnie dolewamy około 150ml wody i wszystko gotujemy na niewielkim ogniu przez około 20 minut.
Po upływie tego czasu, przyprawiamy wszystko solą i pieprzem według uznania.
Teraz wyciągamy blender i wszystko rozdrabniamy aż do uzyskania kremu ( spokojnie mogą pozostać pojedyncze kawałki ziemniaków - osobiście lubię kiedy potrawa ma zróżnicowaną strukturę, jest wtedy ciekawsza dla podniebienia, przynajmniej mojego;)
Uzyskany krem ponownie doprowadzamy do wrzenia i powoli dodajemy mleko, cały czas mieszając.
Teraz już tylko wrzucamy przyprawy i gałkę muszkatołową.

Kromki chleba kroimy kosteczkę i pięknie smażymy na oliwie aż będę chrupiące.

Am, am. :)




A na koniec Tangled Lines me ulubione, bo znalazłam dzisiaj filmik z ich występu na Fluff Feście :))