niedziela, 18 września 2011

start! :)

Długo nosiłam w sobie myśl założenia bloga o charakterze głównie kulinarnym, a dokładniej wegańskim. Gotowania tak naprawdę nauczyłam się około 5-6 lat temu, gdy z całą rodzinką postanowiliśmy przejść na wegetarianizm. Od tamtej chwili wiele się zmieniło, ja się zmieniłam,  poznałam wielu ludzi, wiele miejsc i dzięki pewnej, nadal bliskiej memu sercu osóbce, poznałam czym jest ... weganizm :) Odtąd wiedziałam, że chcę żyć wegańsko i choć na początku bywały z tym problemy natury rodzinnej i jakoś tak koślawo mi to wychodziło i balansowałam między stancją (vegan) i domem (półvegan) :p  W końcu jednak wyrzuty sumienia i jakieś takie wewnętrzne niespełnienie doprowadziły do domowego buntu ostatecznego i jakiś  czas temu w końcu udało mi się przebić ;) Choć była to też po części zasługa pewnego niemieckiego lekarza, u którego leczy się moja mama i który bardzo pochwalał dietę wegańską. ha! :D W każdym razie od wtedy czuję się naprawdę w stu procentach szczęśliwa i spełniona! Wiem, że mogę żyć szczęśliwie i bez wielkich wyrzeczeń nie krzywdząc zupełnie nikogo. Co więcej uwielbiam zaskakiwać ludzi tym, że wegańskie jedzenie może być pyszne i piękne. Ale tak naprawdę pewnie nie powiem tu nic nowego niż inni weganie :) Aczkolwiek fakt, że takich ludzi jest coraz więcej jest kolejną rzeczą, która wywołuje uśmiech.
Jako, że jestem osobą z czasami tak zwanym słomianym zapałem i z tego też powodu założenie bloga odkładałam na później, tak aby była to przemyślana decyzja, życzę sobie z całego serca, aby rozwijał się on w najlepsze!
Cóż... ale czas pokaże :)
W tym miejscu chciałabym też serdecznie podziękować wszystkim vegan blogerom i blogerkom, którzy stali się inspiracją dla założenia tego bloga  i których przepisy zapewne nie raz będę testować :D


GO VEGAN!  
... oczywiście ;)




Ach... i żeby było też pierwsze zdjęcie, to przedstawiam wam wczorajsze ciacho śliwkowe, którym udało mi się trochę bardziej przekonać pewnego członka rodziny do tych pysznych owoców :)


Widać tutaj też kapkę śmietany sojowej własnej roboty.  Na początku wydawała się okej, a potem nagle się rozrzedziła ... No i jak na mój gust za tłusta wyszła. Popracuję nad tym jeszcze jutro jak mi się uda :) Ale mimo wszystko trzeba przyznać, że smakowo idealnie pasowała do ciacha i nawet gdyby sprawa z konsystencją się nie udała, to pewnie ją powtórzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz