Od jakiegoś czasu od swoich, że tak to ładniej ujmę, mięsojędzących znajomych słyszę o fascynacji daniem o nazwie Kurczak pieczony na ryżu. Na domówce u koleżanki rozległy się ochy i achy nad tą potrawą. Jest to chyba pewien polski trend kulinarny na miarę kurczaka z ananasem lub kurczaka z brzoskwiniami, które są w niejednym domu popisowym daniem, gdy przychodzą goście lub przy okazji niedzielnego obiadu, ot, taka współczesna odmiana rosołu i schabowego wśród nowoczesnych gospodyń domowych ;) O ile nienawidzę połączenia owoców z obiadem przyprawionym wytrawnie i wcale nie kusi mnie przetestowanie tego w wersji wegańskiej ( choć kto wie... może kiedyś jako popisowe danie dla teściowej :D ), to z tym osławionym kurczakiem na ryżu było nieco inaczej. Szczególnie, że wydawało się, że danie to może w wersji wegańskiej dołączyć do dań smacznych, nieco odmiennych, ale jednocześnie w miarę szybkich. A takie lubię najbardziej, a gdy kura pozostaje żywa, to tym bardziej :) !!
A że kury to jedne z moich ulubionych zwierząt, gdyż wbrew wszelkim przekonaniom są to bardzo mądre i bystre i przy okazji piękne ptaki, to już zupełnie swoją drogą. Kura, w każdym razie, tak samo jak krowa czy każde inne żywe stworzenie powinno pozostać żywe i żyć godnie, o! :)
♥
I naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym osławionym przepisie użyć zwyczajnie kotlecików sojowych ( tych z paczki) lub innego zamiennika, na przykład seitanu :)
W wersji z soją przygotujcie w zależności od tego ile dziobów macie do wykarmienia:
ok. 10 kotlecików sojowych z paczki
trzy woreczki ryżu parboiled ( może być inny, np. brązowy)
trochę mąki, bułki tartej i przyprawy do kurczaka, gyrosa lub własnego wyboru - do panierki
Do zalewy:
około 3/4 litra wody
1 łyżkę vegety lub bulionu warzywnego
1 łyżkę koncentratu pomidorowego
1/2 łyżeczki pieprzu
1 łyżeczkę papryki słodkiej
Najpierw zalewamy kotleciki wrzątkiem i przykrywamy miseczkę talerzem, aby dobrze zmiękły.
Gotujemy ryż.
Gdy kotleciki będą miękkie obtaczamy je w mieszance z bułki tartej, mąki i przypraw i smażymy na złoty kolor.
Ważne! Nigdy nie odsączam kotlecików. Wylewam jedynie przez sitko wodę, w której się moczyły i zostawiam na chwilę. Dzięki temu kotleciki są z wierzchu chrupkie, a w środku miękkie i soczyste.
Gdy ryż i kotleciki będą gotowe, bierzemy się za zalewę. Po prostu podane wyżej składniki mieszamy ze sobą.
Wyjmujemy nieco większe naczynie żaroodporne lub brytfankę i wysypujemy równomiernie ryż, potem układamy na nim obok siebie kotleciki i wlewamy zalewę.
Wszystko pieczemy około 30-40 minut na średnim ogniu.
Zalewa ma wsiąknąć i wtedy możemy jeszcze wszystko potrzymać chwilę w piekarniku, wtedy będzie gotowe.
Podałam z groszkiem i marchewką w bułce tartej.
Zaiste zimowy obiad :)
Najważniejsze, że kura żyje :D Muszę kiedyś wypróbować ten przepis, bo wygląda bardzo smacznie :)
OdpowiedzUsuńwidziałam dzisiaj kury przechodzące przez ulicę, oczywiście przepisowo na pasach ;D
OdpowiedzUsuńnie lubię tego typu jedzenia ale na pewno można nim skusić jakiegoś mięsojada. kolorystyka taka...tradycyjna ;)
pieczemy na średnim ogniu? Tzn pieczemy czy gotujemy?
OdpowiedzUsuńjest gazowy piekarnik jest ogień, prawda? :) Tak jak wyżej - pieczemy.
OdpowiedzUsuń