W zasadzie post będzie miał po części jedynie formę relacji, gdyż większość przepisów albo już była albo zaczerpniętych jest z innych stron. Pojawią się zatem linki, ale też wskazówki i jakiś przepis też się znajdzie ;) A zdjęcia tutaj się pojawiające niech staną się motywacją i dowodem na to, że piec wegańsko każdy może :)
start!
Serniczek powstał z tego oto przepisu - Tofurnik z brzoskwiniami. Robiłam go już wcześniej kilka razy i przepis jest naprawdę świetny, gdyż sernik wychodzi absolutnie zawsze :)
Makowiec wzięłam ze starej, dobrej puszki.pl - Makowiec na kruchym cieście. Robiłam pierwszy raz i następnym razem dodałabym nieco syropu z agawy lub po prostu cukru do spodu. Dodatkowo zrobiłam też kruszonkę, wydaje mi się, że to dodaje smaku makowcowi. I uwaga! spód wychodzi naprawdę bardzo, bardzo kruchy :)
Chałka! przedstawiałam ją wam kilka postów wcześniej. Naprawdę super się nadaje na leniwe śniadanie. Warto więc dzień wcześniej ją przygotować i ze smakiem zjeść w towarzystwie kubka zbożówki lub gorącego mleka roślinengo. Przepis znajdziecie tutaj: Chałka . To naprawdę banalnie proste ciacho, a z nadzieniem można dowolnie kombinować. Ja do opisanego w poście nadzienia z tofu dodałam suszone żurawiny.
I oczywiście tort!
Tutaj proporcje też wiecznie te same. Zatem link: Tort ALE! Jeżeli o chodzi o tort "schwarzwaldzki", to nie na tym przepisie historia się kończy.
Przede wszystkim biszkopt przygotowujemy z 1,5 porcji podanych składników + dodajemy kakao lub roztopioną tabliczkę dobrej, gorzkiej czekolady. W Czarnym Lesie chodzi o to, by biszkopty miały mocny, kakaowym posmak. Tort tniemy też na 3 placki, a nie na 4 jak w przepisie wyżej.
I uwaga! Ja musiałam zrobić grubszy biszkopt ( stąd 1,5 porcji), gdyż nie miałam pod ręką dobrego, ostrego noża. Idealnie byłoby mieć bardzo ostry, gładki nóż lub specjalny przyrząd do dzielenia biszkoptów i upiec biszkopt z jednej porcji i wtedy podzielić go na 3 cieniutkie placki.
Masę robimy tak jak w przepisie. Zazwyczaj jednak dodaję na wszelki wypadek jeszcze troszeńkę więcej mąki ziemniaczanej. I tutaj dałam aromat śmietankowy.
I teraz najważniejsze w Torcie Schwarzwaldzkim.
Zamiast owoców, dżemu i rumu, przygotowujemy kompot z mrożonych wiśni.
Będzie to tworzyło tzw. warstwę wiśniową.
Ja zrobiłam tak:
kupiłam dwie paczki mrożonych wiśni, które wrzuciłam do garnka i gotowałam na małym ogniu, aż się zupełnie rozpuściły i wytworzyły do tego sok.
Z tego odlewamy około 200ml, wraz z wiśniami - chyba że chcemy sobie zostawić kilka do dekoracji. Wszystko mieszamy z 2 łyżkami cukru i 2 łyżkami mąki ziemniaczanej
Zrobi nam się kisiel - masa wiśniową, którą, PO OSTYGNIĘCIU, zamiast dżemu i owoców będziemy przekładać placki.
Resztę kompotu mieszamy z dowolną ilością wiśniówki, ja dałam tak około 50ml.
Tą mieszanką będziemy nasączać blaty tortu. Nie należy sobie żałować! Blaty mają być naprawdę dobrze nasączone.
na każdy placek ( oprócz wierzchniego) nakładamy masę wiśniową i na to po chwili masę śmietanową.
I teraz robimy tak:
na każdy placek ( oprócz wierzchniego) nakładamy masę wiśniową i na to po chwili masę śmietanową.
Wierzch ubieramy w pozostałą masę śmietanową, ozdabiamy wierzch i boki starkowaną czekoladą i czym tam jeszcze chcemy. :)
muzyka, taniec, pieczenie <3
Ważne! Wszystkie uprzednio gorące składniki tortu bardzo dobrze chłodzimy. Przy obecnych warunkach najprościej robić to na zewnątrz.
wisienki :)
Już nasączone blaty, po lewej nawet z nałożoną masą wiśniową oraz masa śmietanowa.
Jeden placek już gotowy do przykrycia.
Gotowe!
I pamiętajcie! Tort najlepszy jest po kilka dniach leżakowania w lodówce.
A teraz jeszcze mały, poświąteczny bonus. Dziecinnie prosty, w sam raz, gdy mamy ochotę na coś słodkiego do nauki. Bo przypominam, że sesja już nadchodzi wielkimi krokami, sasasasa ;)
MUFFINY TOTALNIE ORZECHOWE
( i totalnie proste)
Potrzebujecie:
- 2 szklanek mąki
- 0,5 szklanki mąki migdałowej
- 3/4 szklanki cukru
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 1/4 szklanki oleju
- 1 szklanka mleka sojowego lub wody
- kilka łyżeczek masła orzechowego
- kilka orzechów włoskich pokruszonych i kilka w połówkach
Z pierwszych sześciu składników mieszamy ciasto, ale nie za długo, dosłownie tyle, by się połączyły składniki. Ciasto ma być gęste, o wiele gęstsze niż do zwykłego biszkoptu.
Następnie wrzucamy pokruszone orzechy i jeszcze raz lekko mieszamy.
Foremki napełniamy około do połowy, po czym nakładamy około pół łyżeczki masła orzechowego, a na koniec przykrywamy kolejną warstwą ciasta i ozdabiamy połówkami orzechów włoskich.
Pieczemy w około 180 stopniach aż się ładnie zarumienią, czyli w zależności od piekarnika, będzie to około 30 minut.
Babeczek wychodzi sporo, spokojnie starczy na dwa dni intensywnej nauki dla dwóch osób :) i poza tym wychodzą naprawdę super pulchne.
mufinior w akcji :)
A poza tym:
dzisiejsze drugie śniadanko. Może się wydawać, że to nic wielkiego, ale od przedwczoraj zaczęły mi dziwnym trafem nagle wychodzić naleśniki. Jestem pod takim wrażeniem, że muszę wciąż na nowo się o tym przekonywać :D
i świąteczne kocikocikoci
*
Taka chałka mi się marzy. Nie wiem czy uda mi się tak ładnie zawinąć, ale będziemy próbować ;-)
OdpowiedzUsuńJeżeli potrafisz zapleść najprostszy warkocz, to na pewno się uda :) A jeżeli nie, to okazuje się, że ciasto drożdżowe potrafi być super modelem do ćwiczenia fryzur ;))
UsuńNominowałem Twój blog do nagrody "Liebster Award". Szczegóły pod linkiem: http://kuchniaww.blogspot.com/2014/01/nominacja-do-liebster-award-moja.html
OdpowiedzUsuńZamarzył mi się ten tort... ♥_♥
OdpowiedzUsuń