Na głowie sesja, zaliczenia, praca, praca i jeszcze raz praca oraz nadchodząca przeprowadzka, więc gdy już złapię oddech to wolę oddychać świeżym, letnim powietrzem gdzieś nad jeziorkiem niż tym prosto z blokowiska lub jeszcze gorzej tym pokojowym, nierzadko zawierające aromatyczny zapaszek kociej kuwety i sierść tegoż samego zwierza :D
Ach! mniejsza o to! Nie będę się rozdrabniać, tłumaczyć, opisywać co i jak się wydarzyło. Podejrzewam, że z czasem coraz częściej prawdziwe życie będzie mnie bardziej pochłaniać. W sumie to fajne, dreszczyk niepewności, jakiś tam nowy etap w życiu, nic nie możesz zaplanować, ale wiesz, że będzie cudownie :)
Choć przyznaję, że brakuje mi nieco gotowania dla samego gotowania, dla przyjemności, eksperymentu, smaku i odprężenia w spokoju, bez pośpiechu.
Trochę mało takich chwil ostatnio. Dokładniej mówiąc ostatnich kilka takich chwil miało miejsce w majówkę, w przytulnym mieszkanku w Gdańsku. Były to chwile, które już znalazły stałe miejsce w naszych głowach, bo stały się początkiem czegoś ciepłego, otulającego serducho ... no i żołądki ;)
Mimo wszystko jemy,a w kuchni dzieje się stosunkowo dużo, może nie codziennie,ale! odruchem bezwarunkowym stało się już robienie fot powstającemu jedzeniu, więc dokumentacja jest, ale kto spamięta te wszystkie przepisy? często powstające na totalnym fristajlu.
Tak się też życie ułożyło, że mniej więcej od półtora miesiąca gotuję razem z panem VeganBestSelerem :) Także gdzie blogerów dwóch tam żarcia pysznego mnóstwo, postów za to brak - namawiamy się nawzajem do wzięcia w garść!
No więc tak... pojawiły się truskawki w międzyczasie, prawda? i rabarbar mój ukochany.
Powstał tort na vegan bruncha.
Kilka ciach rabarbarowym, tych najzwyklejszych, świeżych, lekko kwaśnych i orzeźwiających.
Trwa lato, totalne! Ostatnio niewiele go odczuwam, bo jestem kilka godzin w ciągu dnia zamknięta w czeluściach sklepu plastycznego, ale lato jest, ewidentnie je czuć w powietrzu także wieczorami, gdy dodatkowo wszystko co kwitnie zaczyna jeszcze intensywniej pachnieć.
Do tego dochodzą posiłki na balkonie! ♥ nawet ten post powstaje na świeżym powietrzu z dobrym kawałkiem ciasta i bezalkoholowym piwkiem pod ręką :)
Latem ogólnie tęsknię za lekkim, rześkim jedzeniem. Powrócę więc minimalistycznie, ale pysznie. Tak jak powinno być pod koniec czerwca.
Ostatnio pół dnia marzyłam o najzwyklejszym makaronie z truskawkami.
Ugotowaliśmy pełnoziarnisty makaron, przygotowaliśmy truskawy, myjąc je i przecinając na pół.
Do tego powstała śmietanka z nerkowców i słonecznika, właśnie taka szybka i spontaniczna.
Do jej przyrządzenia potrzebowałam:
-3/4 szklanki mleka roślinnego
-1/3 szklanki nerkowców
-sporą garść słonecznika
-aromatu waniliowego i/lub startą wanilię
-cukru
-1,5 łyżeczki soku z cytryny
-łyżki oleju
Wszystko wrzucamy do jednego pojemnika i blendujemy aż wszystkie ziarna będą totalnie zmielone.
Według uznania możecie dodać więcej lub mniej cukru, więcej wanilii lub zupełnie ją pominąć lub na przykład zastąpić aromat waniliowy aromatem śmietanowym, dodać truskawki lub inne owoce. Róbcie z tym co chcecie!
Makaron standardowo posypujemy świeżymi truskawkami, polewamy śmietanką i delektujemy się w promieniach słońca.
:)
słoneczne obiady ♥
A słodkie tło kulinarne dzisiejszego wpisu sponsoruje pyszny Piegus według I Can't Believe It's Vegan :) Wypróbujcie! jest tak samo pyszny jak prosty do zrobienia.
Makaron z truskawkami co roku jem obowiązkowo! Bardzo mi smakuje, jak zmiksuję truskawy z tofu i wymieszam to z makaronem. W takich domowych śmietankach też ostatnio się zakochuję, muszę spróbować w takiej wersji :)
OdpowiedzUsuń