niedziela, 6 października 2013

Angry Pumpkin Pie ;)

Patrzcie! Jesień i ile czasu na siedzienie przed  monitorem nagle się zrobiło. O ile słońca nie przepuszczam i cieszę się z tego, że Olsztyn znów odżył i znowu jest gdzie wyjść ( wernisaże, małe festiwale filmowe, koncerty, ludzi itp.) to w taką niedzielną pogodę odpuszczam wszystko, wyłączam budzik, wstaję kiedy chcę, jem leniwe śniadanie, piekę, gotuję, piszę na blogu i wcale nie muszę z tego powodu mieć wyrzutów sumienia.
Chętnie pokazałabym wam już co się działo w Berlinie. Wiem, że jest już milion relacji blogerskich i kulinarnych z tego miasta, ale tak samo jak reszta strasznie się jaram i chcę się podzielić wszystkim co widzieliśmy, a raczej jedliśmy :) Czekam jednak jeszcze na to aż w końcu będę pamiętała o zaniesieniu do laba filmów do wywołania i zeskanowania.

Tymczasem S. kupił mi dynię, bo podczas przerwy obiadowej w pracy, czytając ten oto wpis stwierdziłam, że praktycznie nie jadłam jeszcze dyni tej jesieni i postanowiłam ugotować pyszną zupę.
Spotkałam się jednak z sprzeciwem i stwierdzeniem, że ciasto będzie lepsze.
Cóż, w każdym razie głęboko wierzę w to, że nie powinno się piec, gdy się jest zdenerwowanym, bo albo nic się nie udaje albo już z pewnością ciasto nie wyrośnie.
No i nie wyrosło!
Choć może i w ciszy i spokoju by nie wyrosło... ale ja tam wiem swoje i już! ;)
Na szczęście wyszło smaczne. Choć usłyszałam, że "nienienie, dynia na słodko to jednak nie to..."
I niech ktoś jeszcze raz powie, że kobiety są marudne :D


Na ciasto potrzebujecie:

-około ćwierć nieco większej dyni
-200ml oleju
-1 opakowanie cukru waniliowego
-1 1/2 szklanki mąki
-1 łyżka proszku do pieczenia ( może być nieco więcej, może wtedy bardziej wyrośnie ;)

Z dyni robimy mus. Czyli: usuwamy z dyni pestki i kroimy ją na mniejsze kawałki, układamy w formie, do której nalewamy na około 1cm wysokości i pieczemy przez około 40 minut w temperaturze 180 stopni. Gdy będzie już miękka, ostudzamy lekko i usuwamy z niej skórkę, po czym blendujemy kawałki na gładką masę, czyli nasz mus.

Olej podgrzewamy i wsypujemy cukier, czekamy aż się roztopi. Teraz opcjonalnie możemy dodać np. skórkę z pomarańczy, cynamon, kardamon, co dusza zapragnie i żyje według was w zgodzie ze smakiem dyni ;)
Następnie do olejno-cukrowo-cośtam masy dodajemy mus z dyni.
Ale! pół szklanki z tego musu odkładamy na później, na polewę.
Jeszcze raz lekko podgrzewamy i odstawiamy do ostygnięcia.
Gdy ostygnie dodajemy mąkę.
I... to wszystko!
Wrzucamy do piekarnika.
Piekarnik ustawiamy na około 180 stopni i pieczemy około 45 minut. Ale jak zwykle wszystko zależy od piekarnika, więc lepiej sprawdzać co jakiś czas patyczkiem i ogólnie nie zostawiać ciasta w samotności :)
Ja obecnie piekę w starym piekarniku gazowym, gdzie nawet nie bardzo gdziekolwiek jest termometr, a więc wariuję totalnie, bo wcześniej miałam to szczęście mieszkać w mieszkaniu z elektrycznym piekarnikiem.
No ale uczę się i już nawet przestałam przypalać co się da. :)

aaa no polewa! robienie polewy do tego ciasta przy udziale musu dyniowego, który sobie odłożyliśmy polega na tym, że wspomniany mus mieszamy np. z cukrem pudrem, roztopioną czekoladą lub dżemem i polewamy nią ciasto, oczywiście wcześniej ostudzone!

tak
lub
tak - dziś do śniadania, dla przełamania słodkiego smaku 
ciasto polałam naturalnym jogurtem
sojowym, którego kilka opakowań przyjechało z nami z Niemiec. :)
Odwieczne pytanie: dlaczego u nas nie ma tak łatwo dostępnych i tanich produktów, chociażby słynnej firmy produkującej takie przysmaki ? 


Ostatnio przypomniałam sobie też o tym, że u rodziców w domu leży nasza maszyna do robienia mleka roślinnego. Jakoś została zapomniana, a to dlatego, że jakoś nam się to mleko nie udawało.
Może ktoś z was ma jakiś sprawdzony przepis? 
Ja gdy robiłam w maszynie mleko, sugerowałam się proporcjami podanymi w instrukcji i okej, mleko jako mleko do wypicia w kubku było całkiem spoko, ale do wypieków nie mówiąc już o kawie i majonezie zupełnie się nie nadawało.
Ktoś coś wie na ten temat? :)



5 komentarzy:

  1. uciekłaś z domu i się nie dzielisz jedzeniem. nieładnie. a ja tu tęsknię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stary piekarnik nie jest zły, miałam taki nie pokazujący temperatury i niezbyt szczelny, ciasta i ciasteczka zawsze się udawały. :)
    Co do mleka, nie mam maszyny, robię zawsze w takim blenderze (?) dzbankowym, nie wiem jak to się nazywa :p robiłam do tej pory tylko z wiórków koko i wychodziło boskie mleko kokosowe, niestety też nie bardzo się nadaje do kawy, bo po jakimś czasie się rozdzielają warstwy i trzeba podgrzać by było jak wcześniej (http://wegetarianka.blox.pl/2012/10/DOMOWE-MLEKO-KOKOSOWE-Z-WIORKOW.html). Teraz chcę spróbować zrobić z brązowego ryżu (http://quchniawege.blogspot.com/2013/06/mleko-ryzowe-domowy-sposob-na-mleko.html).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej a czemu mleko z maszynki nie nadaje się do majonezu?? Chciałam niedługo kupić maszynkę z allegro ale stopuje mnie cena- 170 zł. A teraz tym bardziej mnie to zastanawia. Czemu sojonez nie wychodzi?

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz "Z dyni robimy mus. Czyli: usuwamy z dyni pestki i kroimy ją na mniejsze kawałki, układamy w formie, do której nalewamy na około 1cm wysokości "-ale co nalewamy.Wodę czy cosik innego :):).Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. aj, wygląda przepysznie. dynia na mnie czeka tej jesieni, musze z nią zacząć współpracować :D i kubek świetny, gdzie można taki dostać? (może pisałaś o tym juz na blogu, ale dopiero na niego trafiłam i ciekawość mnie zżera:D) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń